<div class="md-h5 copy lh5 serif color-black-80" id="main-text"><span>
</span><p class="motto"><em>Jest bowiem w ogóle kwestia, czy „jaśniejsza przyszłość” to naprawdę i zawsze sprawa jakiegoś odległego „tam”. A jeżeli – przeciwnie – jest czymś, co już od dawna znajduje się tutaj, a tylko nasza ślepota i słabość przeszkadza nam dostrzec to i rozwijać wokół siebie i w sobie? </em></p><span>
</span><p class="motto"><span lang="uk-UA">Václav Havel, </span><span lang="pl-PL">Siła bezsilnych </span><span lang="uk-UA">(1978)</span></p><span>
</span><p><b>1.</b></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">W&nbsp;maturalnej klasie dostaliśmy za&nbsp;karę nowego wychowawcę. Klasa była rzeczywiście trudna, niesterowalna, a&nbsp;zatem dyrekcja szkoły uznała, że&nbsp;poskromić ją potrafi jedynie „twarda ręka” w&nbsp;osobie nauczyciela wuefu Giennadija Jefremowicza Pawłowa. </span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Już pierwszego dnia ten umięśniony kurdupel w&nbsp;dresie</span><span lang="uk-UA">,</span><span lang="pl-PL">którego&nbsp;dla wygody nazywaliśmy Gienką, oznajmił na&nbsp;zebraniu, że&nbsp;z&nbsp;połowy</span><span lang="pl-PL"> z&nbsp;nas zrobi „piątkowych”, a&nbsp;z&nbsp;połowy „garbatych”. W&nbsp;ramach tego ambitnego planu wziął sobie za&nbsp;regułę wpadać do&nbsp;klasy bodajże na&nbsp;każdej przerwie, aby nas „nauczyć rozumu”. </span></p><span>
</span><p lang="pl-PL" align="JUSTIFY">Dopóki jego wprawki miały charakter stricte werbalny, dopóty wszystko toczyło się gładko. Pewnego jednak razu w&nbsp;pedagogicznym uniesieniu uderzył jednego z&nbsp;chłopaków – i&nbsp;w&nbsp;odpowiedzi na&nbsp;to dostał nie tyle cios, ile szturchnięcie. Wtedy dopiero nasz „wychowawca” wdał się w&nbsp;bójkę na&nbsp;serio. Dziewczyny zaczęły wrzeszczeć, a&nbsp;chłopcy, których&nbsp;było wtedy w&nbsp;klasie co najmniej pół tuzina, rzucili się na&nbsp;niego zewsząd niczym psy na&nbsp;dzika.</p><span>
</span><p lang="pl-PL" align="JUSTIFY">Gienka nareszcie wyrwał się i&nbsp;uciekł, pozostawiwszy nas całkiem zmieszanych sam na&nbsp;sam z&nbsp;naszym zwycięstwem. Na&nbsp;szczęście znalazł się ktoś mądry, który&nbsp;zaproponował, by&nbsp;w&nbsp;celu utrwalenia naszego zwycięstwa napisać pismo do&nbsp;dyrekcji z&nbsp;krótkim opisem incydentu i&nbsp;prośbą o&nbsp;zmianę wychowawcy. Strzał okazał się celny. Dyrekcja nie chciała afery, w&nbsp;dodatku takiej, która&nbsp;wykraczałaby poza mury szkoły. Dlatego też skwapliwie spełniła zarówno nasze żądanie, jak i&nbsp;prośbę przeciwnej strony – pod&nbsp;warunkiem że&nbsp;informacja o&nbsp;tym całym zajściu nie wyjdzie poza nasze wąskie grono. I&nbsp;tak też się stało.</p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Cieszyliśmy się wtedy jak dzieci – zresztą wciąż nimi byliśmy</span><span lang="uk-UA">; </span><span lang="pl-PL">było to&nbsp;nasze pierwsze zwycięstwo nad&nbsp;systemem, pierwsze doświadczenie poważnego działania zespołowego – doświadczenie, mówiąc po&nbsp;dorosłemu, wzajemnego zaufania i&nbsp;solidarności. Dzisiaj rozumiem, że&nbsp;dla systemu to&nbsp;nasze </span><em><span lang="pl-PL">démarche</span></em><span lang="pl-PL"> nie było nawet drobnym draśnięciem: Gienka wciąż paradował szkołą z&nbsp;wypiętą piersią, rozdając uczniom kuksańce</span><span lang="uk-UA">, </span><span lang="pl-PL">wciąż próbował z&nbsp;części uczniów </span><span lang="pl-PL">zrobić „piątkowych”, a&nbsp;z&nbsp;reszty „garbatych”, a&nbsp;w&nbsp;wolnym czasie, jak się później okazało, pisywał ponadto donosy na&nbsp;nauczycieli, którzy&nbsp;wydawali mu się „burżuazyjnymi nacjonalistami”. Nie udało się nam doprowadzić do&nbsp;zwolnienia go z&nbsp;naszej szkoły ani tym bardziej do&nbsp;oczyszczenia wszystkich szkół z&nbsp;takich jak on</span><span lang="uk-UA">; </span><span lang="pl-PL">nie założyliśmy związku zawodowego i&nbsp;nie rozpoczęliśmy rewolucji</span><span lang="uk-UA">;</span><span lang="pl-PL"> nasza wiktoria tak naprawdę</span><span lang="pl-PL">miała znaczenie tylko dla nas samych</span><span lang="uk-UA">.</span><span lang="pl-PL"> Przypuszczam jednak, że&nbsp;dla wielu było to&nbsp;znaczenie rzeczywiście istotne. Być może nawet decydujące.</span></p><span>
</span><p><b>2.</b></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Niedługo po&nbsp;tym nadarzyła mi się okazja, by&nbsp;przypomnieć ten epizod, kiedy oglądałem przedstawienie </span><span lang="pl-PL"><i>Metro</i></span><span lang="pl-PL">w&nbsp;reżyserii Borysa Ozerowa na&nbsp;podstawie popularnego pod&nbsp;koniec lat 60. filmu </span><span lang="pl-PL">Larry’ego Peerce’a </span><span lang="pl-PL"><i>Incydent</i></span><span lang="pl-PL">. Prawie cała akcja utworu toczy się w&nbsp;wagonie nocnego pociągu metra, gdzie dwóch młodych łajdaków blokuje drzwi i&nbsp;przez ponad godzinę terroryzują po&nbsp;kolei, jednego po&nbsp;drugim, kilkunastu przestraszonych pasażerów. Najpierw zabierają się za&nbsp;geja, potem za&nbsp;parę Żydów, następnie za&nbsp;parę czarnoskórych, a&nbsp;później za&nbsp;całą resztę. Pastwią się nad&nbsp;każdym z&nbsp;nich ze&nbsp;śmiechem, wymyślnie, </span><span lang="pl-PL">z&nbsp;sadystyczną rozkoszą</span><span lang="uk-UA">.</span><span lang="pl-PL"> Najstraszniejsze w&nbsp;tej sztuce jest to, że&nbsp;kilkunastu dorosłych ludzi w&nbsp;wagonie bez słowa obserwuje, jak dwóch rozpanoszonych bandytów znęca się nad&nbsp;kolejną ofiarą, i&nbsp;każdy z&nbsp;pasażerów przy tym spodziewa się, że&nbsp;konkretnie jego ten los ominie – trzeba tylko siedzieć cicho, udając, że&nbsp;ciebie to&nbsp;nie dotyczy i&nbsp;że w&nbsp;ogóle niczego nie widzisz.</span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="uk-UA">Socjolo</span><span lang="pl-PL">gowie</span><span lang="uk-UA"> nazywają to&nbsp;zjawisko dylematem zbiorowego działania.</span><span lang="pl-PL"> Tuzin pasażerów mógłby z&nbsp;łatwością okiełznać dwóch zbirów i&nbsp;przekazać ich policji, ale&nbsp;ktoś musiałby postawić opór, a&nbsp;ktoś inny musiałby tego śmiałka poprzeć, wiedząc, że&nbsp;inni zrobią to&nbsp;samo. Potrzebne jest jednak do&nbsp;tego wzajemne zaufanie – pewność, że&nbsp;nie pozostanie się sam na&nbsp;sam z&nbsp;bandziorami, podczas gdy&nbsp;wszyscy inni będą cichutko cieszyć się z&nbsp;tego, że&nbsp;znalazł się głupek, który&nbsp;ściągnął na&nbsp;siebie całą uwagę groźnych oprawców. W&nbsp;podręcznikach socjologii zjawisko to&nbsp;jest obrazowane na&nbsp;przykładzie dylematu więźnia.</span></p><span>
</span><p lang="pl-PL" align="JUSTIFY">Sytuacja przedstawia się tak, że&nbsp;w&nbsp;areszcie osadzono dwóch podejrzanych o&nbsp;wspólne popełnienie przestępstwa. Ze&nbsp;względu na&nbsp;brak bezpośrednich dowodów zajmujący się sprawą policjant prowadzi z&nbsp;nimi chytrą grę, trzymając ich w&nbsp;osobnych celach i&nbsp;nakłaniając każdego do&nbsp;złożenia zeznań przeciwko sobie. Argumenty policjanta są proste i&nbsp;przekonujące: aby dostać łagodniejszą karę – tłumaczy każdemu – powinieneś przyznać się do&nbsp;popełnienia przestępstwa możliwie jak najszybciej. Inaczej wyprzedzi cię twój&nbsp;wspólnik, który&nbsp;wtedy dostanie łagodniejszą karę, ty zaś najsurowszą możliwą. Policjant wie, że&nbsp;każda żywa istota posiada instynkt samozachowawczy, który&nbsp;podpowiada każdemu, by&nbsp;ratować się przede wszystkim samemu. Więźniowie mają dwie opcje do&nbsp;wyboru: albo wydać wspólnika i&nbsp;uratować siebie, albo czekać, aż on wyda ciebie dla własnego ratunku. Tymczasem istnieje też trzecia możliwość, o&nbsp;której jednak policjant nie wspomina: obaj więźniowie mogą uparcie odmawiać zeznań, i&nbsp;wtedy też będzie musiał wypuścić obu na&nbsp;wolność ze&nbsp;względu na&nbsp;brak dowodów.</p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Ta trzecia opcja jest prosta i&nbsp;skuteczna, ale&nbsp;żeby się ziściła, więźniowie powinni maksymalnie ufać sobie nawzajem, </span><span lang="pl-PL">powinni mieć absolutną pewność, że&nbsp;wspólnik nie zdradzi. Dopiero wtedy ich działanie może być rzeczywiście wspólne, solidarne, i&nbsp;naprawdę skuteczne. Aby tak się stało, powinni jednak dobrze się znać, powinni posiadać pewne wspólne doświadczenie, z&nbsp;którego to&nbsp;wzajemne zaufanie wyrasta. Można powiedzieć </span><span lang="uk-UA">(</span><span lang="pl-PL">dość umownie</span><span lang="uk-UA">),</span><span lang="pl-PL">że&nbsp;myśmy z&nbsp;kolegami z&nbsp;klasy posiadali takie doświadczenie i&nbsp;dlatego rzuciliśmy się bronić przyjaciela przed&nbsp;napakowanym wuefistą, natomiast pasażerowie metra takiego doświadczenia nie mieli </span><span lang="uk-UA">(</span><span lang="pl-PL">lub mieli wręcz przeciwne</span><span lang="uk-UA">)</span><span lang="pl-PL"> i&nbsp;dlatego woleli nie wychylać się</span><span lang="uk-UA">, </span><span lang="pl-PL">aby nie wylądować na&nbsp;szarym końcu w&nbsp;roli głównej ofiar</span><span lang="pl-PL">y.</span></p><span>
</span><p><b>3.</b></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Na&nbsp;początku lat 90. XX w. Robert Putnam opublikował wspaniałą książkę </span><span lang="uk-UA"><i>Making Democracy Work</i></span><span lang="uk-UA">,</span><span lang="pl-PL"> jaka następnie ukazała się także w&nbsp;tłumaczeniu na&nbsp;język ukraiński pod&nbsp;tytułem</span> <span lang="uk-UA"><i>Творення демократії</i></span><span lang="uk-UA"> (</span><span lang="pl-PL"><i>Tworzenie demokracji</i></span><span lang="uk-UA">)</span><sup><span lang="pl-PL"></span></sup><span lang="pl-PL">. Chodziło w&nbsp;niej tak naprawdę nie o&nbsp;demokrację, tylko o&nbsp;społeczeństwo obywatelskie </span><span lang="uk-UA">– </span><span lang="pl-PL">o&nbsp;tę sieć formalnych i&nbsp;nieformalnych wspólnot obywatelskich, która&nbsp;właściwie zapewnia pełnowartościowe funkcjonowanie instytucji demokratycznych </span><span lang="uk-UA">(</span><span lang="pl-PL">chociaż daleko nie zawsze je gwarantuje</span><span lang="uk-UA">).</span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Robert Putnam wspólnie z&nbsp;kolegami zbadał kształtowanie się</span> <span lang="pl-PL">przyzwyczajeń i&nbsp;postaw obywatelskich oraz&nbsp;angażowanie się w&nbsp;rozmaite sprawy obywatelskie na&nbsp;poziomie mikrospołecznym w&nbsp;północnych i&nbsp;południowych regionach Włoch. Zestawienie „dwóch Italii” nie było przypadkowe: według przypuszczeń autora, północna część kraju miała o&nbsp;wiele lepiej zakorzenioną w&nbsp;historii tradycję udziału obywateli w&nbsp;życiu miast-republik, której&nbsp;pozbawione były południowe prowincje historycznie należące do&nbsp;rozmaitych tworów autorytarnych. Dlatego też w&nbsp;naszych czasach aktywność obywatelska, dobrowolne angażowanie się obywateli w&nbsp;różnego rodzaju procesy i&nbsp;inicjatywy społeczne, a&nbsp;co za&nbsp;tym idzie – ogólna funkcjonalność instytucji społecznych miały być na&nbsp;północy kraju dużo wyższe niż na&nbsp;południu. </span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Centralne miejsce w&nbsp;książce Putnama zajmuje pojęcie kapitału społecznego, czyli poziomu wzajemnego zaufania i&nbsp;empatii współobywateli oraz&nbsp;gotowości bezinteresownej wzajemnej pomocy – nie kierując się oczekiwaniem bezpośredniego odwzajemnienia </span><span lang="uk-UA">(</span><span lang="pl-PL">zgodnie z&nbsp;zasadą „tak ja tobie, jak ty mnie”</span><span lang="uk-UA">),</span><span lang="pl-PL"> tylko postrzegając wzajemną pomoc jako normę społeczną </span><span lang="uk-UA">(</span><span lang="pl-PL">„pomagam, kiedy mogę, każdemu, wiedząc, że&nbsp;ktokolwiek inny w&nbsp;razie potrzeby pomoże mi”</span><span lang="uk-UA">).</span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Kapitał społeczny, jak wyjaśnia Putnam, bardzo ciężko gromadzi się i&nbsp;bardzo łatwo trwoni. Gromadzi się przede wszystkim poprzez codzienne doświadczenia wzajemnego zaufania i&nbsp;współpracy, poprzez konsekwentne wywiązywanie się z&nbsp;umów i&nbsp;zobowiązań, dotrzymywanie danego słowa, gotowość traktowania innych ludzi dokładnie tak, jak by&nbsp;się chciało być traktowanym. W&nbsp;małych wspólnotach, gdzie wszyscy wszystkich znają – w&nbsp;szkolnej klasie, we&nbsp;wsi, w&nbsp;greckiej </span><span lang="pl-PL"><i>polis</i></span><span lang="pl-PL"> – gromadzenie kapitału odbywa się łatwo, ponieważ łamiący zasady są na&nbsp;oczach wszystkich i&nbsp;łatwo jest nałożyć na&nbsp;nich sankcje: nie witać się z&nbsp;nimi, nie przyjaźnić, nie przyjmować do&nbsp;wspólnej zabawy, do&nbsp;wspólnych projektów, wyłączać ze&nbsp;swojej wspólnoty, wypędzać ze&nbsp;swojej </span><span lang="pl-PL"><i>polis</i></span><span lang="pl-PL">. </span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Komplikacje zaczynają się w&nbsp;dużych wspólnotach, których&nbsp;większości członków nie znamy, a&nbsp;mimo to&nbsp;musimy codziennie z&nbsp;nimi współpracować: wpłacać pieniądze do&nbsp;banku, licząc na&nbsp;to, że&nbsp;zostaną nam zwrócone; kupować leki w&nbsp;nadziei na&nbsp;to, że&nbsp;dostaniemy właśnie ten preparat, który&nbsp;jest podany na&nbsp;etykiecie</span><span lang="uk-UA">; </span><span lang="pl-PL">wybierać swojego posła, spodziewając się, że&nbsp;będzie trzymał się głoszonego przez siebie programu. W&nbsp;jednych wspólnotach te oczekiwania ziszczają się prawie w&nbsp;stu procentach, i&nbsp;takie kraje nazywamy rozwiniętymi; w&nbsp;innych nie ziszczają się wcale, i&nbsp;takie kraje nazywamy państwami upadłymi (lub nieudolnymi)</span><span lang="uk-UA"> – </span><span lang="uk-UA"><i>failed states</i></span><span lang="uk-UA">.</span><span lang="pl-PL"> W&nbsp;</span><span lang="uk-UA">jeszcze innych z&nbsp;kolei,</span><span lang="pl-PL"> tak jak u&nbsp;nas, wykonywane są w&nbsp;</span><span lang="uk-UA">30, 40 </span><span lang="pl-PL">lub</span><span lang="uk-UA"> 50 </span><span lang="pl-PL">procentach</span><span lang="uk-UA"> –</span><span lang="pl-PL">i&nbsp;właśnie tyle procent realnej wartości kosztuje odpowiednio nasza praca, nasza waluta, nasze nieruchomości, nasze państwo. Cała reszta to&nbsp;strata z&nbsp;powodu korupcji, swego rodzaju składka ubezpieczeniowa, podatek z&nbsp;tytułu ryzyka, braku zaufania, niepewności, chwiejność reguł.</span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Rzecz jasna, łamiący zasady istnieją we&nbsp;wszystkich wspólnotach, dlatego że&nbsp;zawsze istniała i&nbsp;będzie istnieć pokusa „darmochy” lub, jak nazywają to&nbsp;socjologowie, </span><span lang="uk-UA"><i>free riding</i></span><span lang="uk-UA"> (</span><span lang="pl-PL">w&nbsp;sensie dosłownym oznacza to&nbsp;przejechanie się na&nbsp;gapę, a&nbsp;w&nbsp;przenośnym – pobranie ze&nbsp;wspólnej kasy więcej niż się do&nbsp;niej wpłaciło, mimo że&nbsp;w&nbsp;przypadku stosowania takiego podejścia na&nbsp;skalę masową kasa w&nbsp;końcu zostanie całkiem opróżniona, tramwaje się zatrzymają, kibuce zamienią się w&nbsp;kołchozy, a&nbsp;w&nbsp;basenach publicznych będzie więcej moczu niż wody</span><span lang="uk-UA">). </span><span lang="pl-PL">We&nbsp;wszystkich wspólnotach</span> <span lang="pl-PL">istnieją mechanizmy kontroli</span> <span lang="pl-PL">nadużyć i&nbsp;środki restrykcyjne wobec naruszycieli. We&nbsp;wspólnotach obywatelskich pełnią jednak rolę tylko pomocniczą, wtórną, podczas gdy&nbsp;rolę podstawową pełnią mechanizmy samokontroli i&nbsp;wewnętrznej odpowiedzialności oparte na&nbsp;świadomości, że&nbsp;każdy </span><span lang="uk-UA"><i>free riding</i></span><span lang="uk-UA"> t</span><span lang="pl-PL">o&nbsp;nie tylko dziura we&nbsp;wspólnym dla nas wszystkich statku, lecz także rdza wokół tej&nbsp;dziury zjadająca całe dno kadłuba.</span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Takie pojmowanie zachowania obywatelskiego jest kształtowane głównie „od dołu”, na&nbsp;podstawie codziennych doświadczeń, podczas gdy&nbsp;„od góry” jest tylko w&nbsp;pewny sposób podtrzymywane i&nbsp;stymulowane (lub odwrotnie – niszczone przez korupcję). Robert Putnam operując statystykami, pokazuje, że&nbsp;mieszkańcy północnej części kraju dużo bardziej aktywnie biorą udział w&nbsp;wyborach lokalnych i&nbsp;różnych formach protestu, chętniej prenumerują lokalna prasę i&nbsp;omawiają lokalne wiadomości, częściej należą do&nbsp;różnych stowarzyszeń – przy czym nie tylko do&nbsp;dużych organizacji pozarządowych o&nbsp;zasięgu krajowym, lecz także do&nbsp;całkiem małych i&nbsp;nieformalnych wspólnot w&nbsp;rodzaju kółek literackich, chórów amatorskich, klubów turystycznych, organizacji łowieckich, grup obserwatorów ptaków itp. Udział w&nbsp;każdej takiej organizacji, wyjaśnia Putnam, daje doświadczenie obywatelskiego współdziałania: planowania i&nbsp;dyskutowania, podziału i&nbsp;wykonania obowiązków, pomocy kolegom, zbierania i&nbsp;wykorzystania składek członkowskich, odpowiedzialności personalnej i&nbsp;zespołowej.</span></p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Reżimy totalitarne nie tolerują żadnej organizacji niezależnej od&nbsp;państwa, żadnej formy aktywności obywatelskiej nie kontrolowanej przez władze. Faktycznie jedyną komórką społeczną, która&nbsp;jeszcze zachowuje pewną autonomię w&nbsp;takim systemie, jest rodzina. To&nbsp;właśnie tutaj jeszcze istnieje pewne wzajemne zaufanie, przechowywana jest alternatywna, niefiltrowana przez oficjalną historiografię pamięć, omawiane są realne, niezmanipulowane w&nbsp;partyjniackim przekazie problemy</span><span lang="uk-UA">.</span><span lang="pl-PL">W&nbsp;Związku Sowieckim władze próbowały opanować także tę komórkę, szerząc, niczym wirusa, mit o&nbsp;„pionierze bohaterze” Pawliku Morozowie – hiperlojalnym poddanym, który&nbsp;jest zawsze gotów, by&nbsp;donosić bezpiece na&nbsp;własną rodzinę.</span></p><span>
</span><p lang="pl-PL" align="JUSTIFY">Gdzie nie ma tradycji obywatelskich, gdzie brak pozytywnego kapitału społecznego, tam społeczeństwo samoorganizuje się nie według zasad obywatelskich, tylko według mafijnych – nie poziomo, jak włączająca grzybnia, tylko pionowo, jak wyłączająca hierarchia. Ukraińskie społeczeństwo po&nbsp;upadku ZSRR poszło obiema drogami: rozbudowy mafijnych struktur wokół postkomunistycznych władz i&nbsp;związanych z&nbsp;nimi „biznesów” oraz&nbsp;tworzenia oddolnych struktur obywatelskich jako swoistej alternatywy dla odziedziczonych na&nbsp;poły feudalnych, na&nbsp;poły mafijnych hierarchii. Każda nasza rewolucja jest w&nbsp;pewnym sensie zderzeniem dwóch projektów, dwu wizji przyszłości, dwóch sposobów samoorganizacji. Na&nbsp;razie jako społeczeństwo wygrywamy na&nbsp;krótszą metę, ale&nbsp;na dłuższą przegrywamy.</p><span>
</span><p align="JUSTIFY"><span lang="pl-PL">Nie brak nam siły, tylko brak umiejętności jej wykorzystania w&nbsp;sposób systemowy i&nbsp;konsekwentny. Książka Putnama jest tak naprawdę nie o&nbsp;„tworzeniu demokracji”, tylko o&nbsp;jej funkcjonalności. Dosłownie </span><span lang="pl-PL"><i>making democracy work</i></span><span lang="pl-PL">oznacza „sprawianie, by&nbsp;demokracja działała”. Oznacza to&nbsp;uruchamianie demokracji, wyzwalanie jej zdolności. Coś podobnego można powiedzieć o&nbsp;naszej sile: nie jest na&nbsp;zewnątrz, tylko kryje się w&nbsp;nas samych. Jedyne, czego potrzebujemy, to&nbsp;uwierzyć w&nbsp;nią i&nbsp;nauczyć się z&nbsp;niej korzystać. Przyswoić bardzo prostą lekcję płynącą z&nbsp;dylematu więźnia, dylematu </span><span lang="uk-UA">zbiorowego działania:</span><span lang="pl-PL"> wysiłki nie dodają się, tylko mnożą w&nbsp;tych wspólnotach, gdzie króluje wzajemne zaufanie i&nbsp;solidarność.</span></p><span>

</span></div>

Get your custom MOON reading